Wytrwałość Millelitów to zestaw artefaktów występujący w rzadkości 4- i 5-gwiazdkowej, którego można zdobyć w domenie Ridge Watch.
Historie[]
Kwiat zaszczytów[]
W erze śpiewania na klifach podniosłych pieśni w Wyrwę uderzył meteoryt. Żelazny odłamek spadł z bezkresu nocnego nieba i obrócił w pył wszystko pod sobą.
Chociaż ludzkie życie jest ulotne, Rex Lapis osobiście rozkazał Millelitom bronić kopalni. W miarę jak istoty z Otchłani zajmowały kolejne tereny, Millelici eskortowali niezliczoną ilość cywili w bezpieczne miejsce. Górnicy wciąż opowiadają historie o oddziałach tylnej straży, które zostały w Wyrwie. Walczyli oni dzielnie u boku bezimiennego jakszy, dopóki sami nie dokonali największego poświęcenia pośród poszczerbionych skał.
Z czasem imiona śmiertelników i adeptów poszły w niepamięć. Z czasem góry zmieniają swój kształt, a rzeki obierają inny nurt. Jednak nigdy nie nadejdzie czas, kiedy zapomniane zostaną szlachetne czyny. Będą one lśnić wiecznie niczym złoto liści tego kwiatu.
Po pięciu tysiącleciach portowe miasto cieszy się tak niezachwianym spokojem jak w dniu, w którym opanowano skutki katastrofy. Dlatego właśnie żołnierze wciąż noszą z dumą ten złoty kwiat w hołdzie dla swoich poprzedników.
Ceremonialne pióro wojenne[]
Millelici przyozdabiają swoje mundury piórami wysokolotnych drapieżników na znak służby wojsku. Używane są one tylko podczas oficjalnych uroczystości. Podnoszą morale obywateli, a przyjezdnych napełniają podziwem.
Mówi się, że inspiracją do zapoczątkowania tego uroczystego zwyczaju był bezimienny jaksza. Gdy walczył zawzięcie z istotami Otchłani, leciały ich pióra. Te, które opadły na ziemię, były jak promyk nadziei. Po zakończonej bitwie odważny jaksza i nieustraszeni Liyuejczycy byli tak wykończeni, że zapadli w głęboki sen w ciemnym legowisku wroga. Poruszony ich poświęceniem Rex Lapis złożył im obietnicę wieczystej ciszy zmąconej tylko cichym szemraniem górskich skał. Ludzie mawiają, że bezimienny obrońca Wyrwy nie wykonywał rozkazów Rex Lapisa, ale że było to jego zadośćuczynienie za dawną winę - cena za tchórzostwo i zaniedbanie obowiązków.
Niezależnie od tego, co było prawdą, niegdyś szybujący po nieboskłonie jaksza powrócił do wolnej egzystencji wśród obłoków. Co do żołnierzy pogrążonych w wiecznym śnie w czeluściach Wyrwy - ich legenda pozostaje żywa mimo upływu czasu.
Mosiężny czasomierz[]
Wytrzymały zegar działający dzięki słońcu i księżycowi, czuły nawet na najsłabsze promienie światła w najciemniejsze dni. Kiedy Liyue zagrażało ogromne niebezpieczeństwo, ten zegar przypomniał żołnierzom o cieple promieni słonecznych.
Walczący u boku jakszy śmiertelni żołnierze nie mogli uchronić się przed ranami ani karmicznym skażeniem. Millelici mierzyli tym zegarem upływ czasu podczas każdej bitwy, żeby nie dać się strawić mrokowi otaczającej zewsząd śmierci. Ujednolicili rytm swojego marszu i zorganizowali wymiany szwadronów na placu bojów. Ten cykl natarć i odwrotów trwał do samych czeluści Wyrwy, gdzie polegli mężni żołnierze i jaksza.
Sto lat później czasomierz odkopał górnik. Powierzchnia z brązu zalśniła w jasnym blasku gwiazd. Krążą miejskie legendy o kolekcjonerze w osobliwej czarnej szacie, który pewnego dnia błąkał się po targowych uliczkach i wykupywał mosiężne czasomierze za hojne sumy. Niektórzy dociekliwi sprzedawcy dopytywali go o powód, ale ten zręcznie się wymigiwał od ich pytań za pomocą wymówek i słownych sztuczek. Co nim kierowało? Możliwe, że satysfakcjonująca odpowiedź pojawi się tylko w dalszym ciągu nieustępliwego marszu czasu.
Naczynie szlachetnej obietnicy[]
Gdy utworzono wojsko Millelitów, Liyue było jeszcze dzikim i niebezpiecznym miejscem. Starszyzny miast, wiosek i plemion składały przysięgi wierności za pomocą złotego kielicha. Wybierano walecznych żołnierzy ze wszystkich zakątków kraju na znak lojalności Rex Lapisowi i oddania swoim rodakom. Żołnierze ci zaczęli być zwani Millelitami. Poszli walczyć z jakszą jako jego tylna straż. Też wypili z tego złotego kielicha, wznosząc ostatni toast na cześć łaskawego i majestatycznego Pana Geo. Po tym wtargnęli w ciemność ze wzrokiem utkwionym naprzód.
Setki lat później zarozumiały poszukiwacz przygód odnalazł kielich w głębinach Wyrwy i wypolerował wszelkie skazy. Jakimś cudem naczynie wyglądało na zupełnie nienadgryzione zębem czasu. Nieprzenikniony mrok podziemnego królestwa nie zdołał przygasić blasku kielicha.
Upłynęły kolejne wieki, a Liyuejczycy wciąż opowiadali historie z czasów katastrofy i bezimiennego jakszy. Historie o tym, jak bohaterowie z różnych rodów i krain połączyli siły w walce z Otchłanią… Niechybnie kończyły się one na kielichu i krwi przodków, która była nieskalana, aż do samego momentu, gdy ją przelano.
Pradawny hełm generała[]
Dowódca walczący razem z bezimiennym jakszą poległ na służbie tak jak wielu jego towarzyszy. W celu eskortowania poszkodowanych cywili i zachowania honoru w oczach Lorda Geo, oddziały frontu w hełmach poprowadziły wojsko do walki z włóczniami skierowanymi w Otchłań.
Wraz z katastrofą na liyuejskie ziemie natarła horda antycznych wrogów. Z rozkazu Rex Lapisa jaksza odbył krwawą walkę z tymi spaczonymi stworami Otchłani. Trwała ona tak długo, dopóty ostatnia kropla krwi nie spadła na pole bitewne, a wszystko co plugawe nie uległo oczyszczeniu. W miarę jak nieprzyjaciele wycofywali się z kolejnych terenów, piasek znów zalśnił glazurą jakby skąpany w blasku chwały. Jednak kiedy mrok spowijający niebo nad Wielką Wyrwą rozproszył się, jaksza zniknął bez śladu. Co do generała i jego ludzi, którzy zostawili swoje hełmy na polu bitwy, spoczęli na nim na wieki.